panel:

MIASTO – USTRÓJ – SYSTEM


4.12 | 10:00

Pełny program

Rola samorządu w kształtowaniu miasta, na przykładzie Wrocławia, jako twórczej wspólnoty. Wpływ kultury na budowę tkanki miejskiej i społecznej. Rola mieszkańców w rozwoju pola kultury. Do kogo należy miasto i kto jest za nie odpowiedzialny?

Współczesne miasta wydają się jednymi z najważniejszych ośrodków tworzenia i upowszechniania kultury. Jak pisał Benjamin Barber: „Kultura określa miasto i ma zasadnicze znaczenie dla miejskiej współzależności oraz demokratycznej wyobraźni. (…) Kreatywność, wyobraźnia, współpraca, komunikowanie się i współzależność to podstawowe składniki tego, co mamy na myśli, mówiąc o mieście i kulturze, o demokracji i sztuce”. Miasta, odnosząc się do jego słów, są więc czymś w rodzaju twórczej wspólnoty. Zaproszeni goście rozmawiać będą o roli samorządu w kształtowaniu miasta – na przykładzie Wrocławia – jako przestrzeni, za którą współodpowiadają i o której współdecydują wszyscy jego mieszkańcy.

Uczestnicy  debaty wspólnie zastanowią się, jaka jest polityka kulturalna Wrocławia i czym wyróżnia się ona na tle innych miast. W jaki sposób kultura buduje tkankę miejską i społeczną? Jaka jest rola mieszkańców w rozwoju pola kultury? Przyjrzą się także takim zagadnieniom, jak sprawczość polityk kulturalnych realizowanych na poziomie samorządowym oraz ich niezależność wobec wątpliwych albo wręcz groźnych tendencji i ideologii. Na koniec omówione zostaną różne przykłady dobrych praktyk w obszarze zwiększania udziału strony społecznej w kształtowaniu miejskiej polityki kulturalnej.
Opiekun panelu: Tomasz Sikora

PODSUMOWANIE PANELU

Moderator: Piotr Jakub Fereński.
Goście: Aldona Machnowska-Góra, Agata Skórzyńska, Jacek Sutryk, Irek Grin.

Czy Grupa Kultura Wrocław, stanowiąca jeden z zasadniczych elementów tego procesu uspołeczniania kultury, spełniła pokładane w niej oczekiwania i czy potrzeba nam nadal podobnych form dialogu?

~ Jacek Sutryk:

  • Minęły cztery lata od nadania Wrocławiowi tytułu Europejskiej Stolicy Kultury – była to silna zmienna interweniująca we wszystkich obiegach wrocławskiej kultury. Jesteśmy także po przyjęciu dokumentu strategicznego „Kultura – Obecna”, który miał być swego rodzaju odpowiedzią na to, co po tym ważnym dla nas roku 2016: jak zadbać o dziedzictwo, jak sprawić, aby wątki, którym wówczas nadaliśmy jakąś prędkość oraz znaczenie, rozwinąć. To, co jest wartością tego dokumentu to to, że po raz pierwszy tak bardzo otwarcie mówimy o tym, że kulturę we Wrocławiu rozumiemy bardzo szeroko. To nie jest tylko ta kultura przez duże „k”, ale też to, co dzieje się na naszych osiedlach.
  • Zaczęliśmy – znacznie szerzej niż dotychczas – szukać różnych form dialogowania. Takim chyba pretekstem do tego była myśl o tym, że we Wrocławiu powinna powstać Wrocławska Rada Kultury. To uruchomiło drugi proces partycypacyjnego modelu budowania polityki kulturalnej w mieście. W międzyczasie powstała Grupa Kultura Wrocław, która stanowi istotny element uspołecznienia – każdy ma swoją ocenę tego, czy spełniła ona swoją rolę i to są zapewne różne oceny. Ja zbyt pochopnie takich ostatecznych ocen nie chcę formułować – uważam, że poruszamy się w dość trudnej materii, a dodatkowo jeszcze nasze plany i zamierzenia zostały w istotny sposób zakłócone przez pandemię. To ta druga, ale z całą pewnością niepożądana, zmienna interweniująca, która wywróciła wszystko, także kulturę w całej Polsce. Zdążyła ją już w jakiś sposób zdewastować – rachunek i bilans tych złych żniw do końca policzalny jeszcze nie jest.
  • Dobrze się stało, że zaczęliśmy więcej ze sobą rozmawiać. Przypomnę, że poruszamy się w takim bardzo wysublimowanym obszarze, gdzie każdy ma swój punkt widzenia i bardzo trudno się go uwspólnia. Najpierw porozmawiajmy i poznajmy się, spróbujmy coś uwspólnić i niech to uwspólnienie odbędzie się na zasadzie najmniejszego wspólnego mianownika, a dopiero później na końcu pokażmy różne produkty i niech jednym z tych produktów będzie właśnie Wrocławska Rada Kultury – kolejna platforma do rozmów o politykach kulturalnych w naszym mieście.

~ Irek Grin:

  • Pozwolę sobie skupić się na jednym z elementów pytania, czyli na spełnianiu oczekiwań przez Grupę Kultura Wrocław. Zrobię to z własnego punktu widzenia jako uczestnika i obserwatora. Kłopot w definicji spełniania oczekiwań polega na tym, że w pierwszej kolejności na to pytanie powinni sobie odpowiedzieć ci, którzy tę grupę współtworzyli. W trakcie tego procesu doszło do wydzielenia sporej grupy uczestników – nazwałbym ich bardzo prominentnymi liderami procesu – do innej podgrupy, nieco bardziej zdecydowanie definiującej swoje oczekiwania. Z tego punktu widzenia Grupa Kultura Wrocław nie spełniła własnych oczekiwań. W pracach strony społecznej dało się zauważyć taką tendencję psychologiczną, kiedy podczas obserwacji świata definiujemy go, rościmy sobie pretensje o różne rzeczy w tym świecie funkcjonujące, ale tylko i wyłącznie z perspektywy własnych oczekiwań, ale nie patrzymy na sytuację, próbując ją trochę urealnić.
  • Grupa Kultura Wrocław nie zdefiniowała tego, co w tle postulatów grupy wydawało się najistotniejsze, tzn. nie zdefiniowała pojęcia artysty w taki sposób, aby można było wypracować jakąkolwiek reprezentację tego środowiska. Nie twierdzę, że to jest łatwe – ja w ogóle nie twierdzę, że to jest możliwe – natomiast tego pytania sobie po prostu nie zadano. To jest odpowiedzialność wszystkich reprezentantów, członków, liderów, uczestników procesu.
  • Nie zrobiono czegoś bardziej poważniejszego z punktu widzenia faktów, tzn. nie zdefiniowano i nie dokonano audytu sytuacji wrocławskiej kultury teraz. Oczywiście łatwiej jest – posługując się tymi naszymi oczekiwaniami i przez ich pryzmat tylko oglądając rzeczywistość – powiedzieć, że „rzeczy powinny wyglądać inaczej”, natomiast uczestnicząc w spotkaniach i śledząc ten proces, z przykrością zauważyłem, że większość spośród wypowiadających się nie zna ram prawnych, w których funkcjonują np. instytucje czy jednostki budżetowe miasta, takie jak Wydział Kultury czy Departament Spraw Społecznych, czyli – brzydko mówiąc – nie zna statutów tych tworów. Budując oczekiwania i postulując zmianę, grupa nie dokonała audytu tego co jest – nie położyła na stole tych ram, przeciwko którym my jako dyrektorzy instytucji kultury protestować nie możemy. One są stworzone przez stronę społeczną procesu politycznego, czyli Radę Miasta. Mam na myśli ramy, które nas obowiązują i nakładają bardzo konkretne obowiązki prawne i merytoryczne. Warto je sprawdzić.

~ Aldona Machnowska-Góra:

  • Ponad dekadę temu jako aktywistka miejska zajmowałam się w Warszawie walką o to, by procesy uspołeczniania się odbyły, a ponieważ dzisiaj jestem po zupełnie innej stronie, mogę sobie pozwolić na podzielenie się refleksją, że to nie jest łatwe i łatwe nigdy nie będzie. Wszyscy zgadzamy się z tym, że strona społeczna powinna być dopuszczana do wpływu na podejmowane decyzje, a na pewno do doradzania czy nakreślania możliwych kierunków. To zawsze jest grupa niejednorodna: pojawiać się będzie problem z liderstwem i jest to pewien atut i wartość takiej grupy. Pojawiać się będzie problem z klasyfikacją owej grupy (czy jest to urząd, biuro czy wydział kultury bis). Czy będzie to grupa, której zależeć będzie na wpływie na podział finansów między różnych interesariuszy, czy będzie to grupa, która będzie zawsze krytykowała, czy – co jest najbardziej pożądane – grupa ekspercka, która będzie w sposób dla urzędu najlepszy przygotowywała diagnozy i badania, a jednocześnie nakreślała jakby kierunki rozwoju.
  • Niemniej jednak jest to wartościowy twór. Po pierwsze: kiedy czerpiemy wiedzę od różnych interesariuszy, nawet widząc w trakcie tych procesów różne opinie czy różne grupy interesów, pomaga to podejmować decyzje. Po drugie: to praktycy, eksperci, czasami też badacze najczęściej mają ten komfort, że mogą w sposób w pewnym sensie wizjonerski pokazać swoje kierunki. Oczywiście mamy problemy finansowe, mamy problemy organizacyjne, są ramy prawne, w których działamy, natomiast te wizjonerskie wymiany opinii są bardzo pomocne.

Jak istotna jest kwestia stworzenia nowej, kompleksowej strategii kultury w mieście? Kto miałby zająć się przygotowaniem takiej kompleksowej strategii?

~ Jacek Sutryk:

  • Z całą pewnością taki dokument jest potrzebny, tym bardziej, że kończy się przydatność „Kultury Obecnej” (ten dokument miał nas przeprowadzić i przygotować na kolejne działania po ESK”. Pewne wątki możemy odnaleźć w dokumencie „Strategia Wrocław 2030”, natomiast z całą pewnością jest potrzeba stworzenia – jak w każdym obszarze – solidnej, dziedzinowej strategii, nad którą  – jak rozumiem – prace za chwilę rozpoczniemy.
  • Czas na to jest nie najszczęśliwszy, bo tak naprawdę samorządy nie wiedzą, co się wydarzy za miesiąc, za dwa, za pół roku, a strategia musi mieć wymiar operacyjny; muszą się pojawić wątki instytucjonalne i finansowe. Dzisiaj szalenie trudno jest tego typu dokumenty pisać, bo nie wiadomo, co wydarzy się za chwilę. Ale nie oglądając się na to, warto te prace rozpocząć, tym bardziej, że nikt takiego dokumentu w miesiąc lub dwa nie stworzy.
  • Odpowiadając bardzo wprost: jest to dokument potrzebny i z całą pewnością ważny. Kto powinien się nim zająć? Wydaje mi się, że jest to świetne pierwsze zadanie dla Wrocławskiej Rady Kultury, „obudowanej” instytucjonalnie przez urząd. Dokument ten oczywiście musi być na każdym etapie poddany uspołecznieniu.

~ Aldona Machnowska-Góra:

  • Kolejną politykę kulturalną dla Warszawy pisaliśmy w pewnym komforcie, wiedząc, że mamy zaufanie strony społecznej. Dokument „Polityka kulturalna miasta” powstał jeszcze przed pandemią i jak czytam jego preambułę, jestem zdumiona, jak bardzo jest profetyczna. Pamiętajmy o tym, że tzw. „ludzie kultury” mają pewien dar przewidywania przyszłości i kierunków, z którego powinniśmy czerpać. We wspomnianej polityce kulturalnej zostały bardzo mocno zaznaczone niebezpieczeństwa, które czekają świat. I oczywiście nikt wtedy nie wiedział, że nadejdzie światowa pandemia, ale opisywane są te niebezpieczeństwa jako zmiany społeczne czy zmiany klimatyczne. Jest jasno powiedziane, jak kultura może na to odpowiedzieć. Obecnie nie mamy w żaden sposób nieaktualnej polityki, wręcz odwrotnie – ją ta sytuacja pandemiczna uwiarygodniła.
  • W trudnej sytuacji finansowej trudno jest podjąć decyzje: nie tylko, co rozwijać i gdzie delegować nowe, większe środki, ale też co zwijać.

~ Agata Skórzyńska:

  • Samorządy nie są ustawowo zobowiązane do tego, aby posiadać oddzielny dokument dotyczący akurat spraw kultury – on powstaje zwykle z jakieś potrzeby, najczęściej jest to potrzeba artykułowana przez środowiska kulturalne. Jest kwestią drugorzędną to, czy przybierze on postać spisanego konkretnie programu strategicznego albo czy będzie się w ten czy inny sposób nazywał. Pierwszorzędną sprawą jest sam proces, który do tego doprowadza i przyczyny, które spowodowały, że ludzie oczekują istnienia lokalnej polityki kulturalnej, ponieważ bardzo wiele rzeczy rozbija się o niewiedzę.
  • Pierwsze społeczne ruchy w Poznaniu miały charakter oddolny i były sformułowane w bardzo silnej kontrze w stosunku do miasta: mam na myśli Sztab Antykryzysowy, który powstał na przełomie 2010 i 2011 roku oraz Poznański Kongres Kultury, który wówczas się odbył i na którym nie sformułowano żadnej wspólnej strategii polityki kulturalnej. Zresztą byłoby to trudne, bo oddolnie, społecznie promować czy proponować coś, czego władze miejskie i tak nie chciałyby wówczas zaakceptować, byłoby marnowaniem energii. Ale odbył się bardzo długi, roczny proces właśnie tego samopoznania, tego audytu, tej diagnozy, tego uczenia się. W efekcie powstał raport z całym szeregiem rekomendacji, mniej lub bardziej trafnych; część z nich się dość szybko zdezaktualizowała, natomiast ta część raportowa czy diagnostyczna dla poznańskiego środowiska kulturalnego miała znaczenie kluczowe. Ludzie musieli zmierzyć się z kwestiami bardzo praktycznymi: np. związanymi z tym, jak się dysponuje finansami, jaki panuje ład prawny, w którym funkcjonują instytucje kultury albo NGO-sy.
  • W proces konsultacyjny musi być zaangażowana grupa możliwie jak najbardziej reprezentatywna. To nie tylko instytucje kultury i NGO-sy czy reprezentanci sektora prywatnego, ale także ci, którzy nam współtowarzyszą, bo sektorowi kultury towarzyszy m.in. oświata.
  • Podstawowym ryzykiem, które widzę w inicjowaniu procesów uspołeczniania – poza ich żmudnością, długotrwałością – jest to, że każdy na kulturę patrzy z tego punktu, którym się sam zajmuje, a to powoduje, że proces konsultacyjny nigdy nie jest bezkonfliktowy. Kolejnym ryzykiem jest finalny efekt prac w postaci dokumentu, który wypala energię ludzi go piszących do tego stopnia, że nie mają siły realizować założeń w nim spisanych.

Jakie konkretne, wymierny efekty przyniosło funkcjonowanie społecznych rad kultury w Warszawie i Poznaniu?

~ Aldona Machnowska-Góra:

  • Do podkreślenia jest fakt, że społeczna rada nie ma uniwersalnych zadań: zadania i efekty w różnych miastach zależą od tego, jakie zadania dla niej zostaną wypracowane. W Warszawie jest podstawowym celem jest doradztwo. Założeniem było, żeby reprezentowała różne branże, bo samorządy mają swoje podstawowe zadania i relacje przede wszystkim z instytucjami publicznymi, z organizacjami pozarządowymi, ale już niezależni artyści, freelancerzy albo biznes np. filmowy czy sektor kreatywny takich stałych relacji nie ma.
  • Zadaniem konkretnym na ten rok jest walka z kryzysem i interwencje. Były one w dużej mierze skierowane do instytucji publicznych, co wzbudzało pewne wątpliwości ze strony społecznej: np. dlaczego nagle kilkanaście milionów więcej musimy dołożyć instytucjom. Ale wystarczyło tylko otwarcie powiedzieć, jakie są warunki, jakie są obowiązki miasta jako organizatora i że niedołożenie instytucjom utraconych dochodów łączy się z tym, że trzeba by zwalniać stamtąd ludzi. Wszyscy zgadzamy się z tym, że ratujemy, co się da, nawet jeżeli naszym kierunkiem głównym było jednak uspołecznianie i rozwijanie warszawskiego sektora pozainstytucjonalnego.

~ Agata Skórzyńska:

  • W Poznaniu taka społeczna rada kultury nie funkcjonuje. Proces tworzenia grup roboczych, które opracowywały program dla kultury, nie miał na celu powołania żadnego konkretnego, ukonstytuowanego gremium, które miałoby potem czuwać nad realizacją tego programu

Jak w praktyce ma wyglądać działalność Wrocławskiej Rady Kultury, która zostanie powołana niebawem?

~ Jacek Sutryk:

  • To, czy rada będzie działać skutecznie i czy będzie autentycznym partnerem do dyskusji o wrocławskim polu kultury, nie zależy od zapisów ustanawiających radę, ale od ludzi i posiadanych przez nich cech. Można sobie najpiękniej pewne rzeczy pozapisywać, skodyfikować, ubrać w regulaminy, ale jeżeli nie będzie woli i chęci współpracy, to wszystko na nic.
  • Jeśli chodzi o reprezentatywność, to jako członek wielu średnio wierzę w reprezentatywność, a w przypadku Rady Kultury chyba jeszcze silniej nie wierzę. Chciałbym przypomnieć, że Wrocławska Rada Kultury będzie reprezentowana przez kulturę instytucjonalną oraz nieinstytucjonalną. Znajdzie się w niej 15 członków, z czego 7 wskazanych przez Prezydenta Miasta, a 8 będą wskazywać ci, którzy zapisali się na kongres, czyli ponad 4000 osób, które kulturą w mieście się interesują. W dodatku rada jest wybierana w bardzo transparentny i otwarty sposób – to z pewnością bezprecedensowy przykład sposobu, w jaki owa rada powstaje.
  • Ilekroć ktokolwiek tworzy jakąkolwiek radę, pojawia się oczekiwanie, żeby była omnipotentna, żeby o wszystkim decydowała. Kiedy mówimy o tym, że ktoś chce mieć władztwo, musi za każdym razem pamiętać o odpowiedzialności. O tej odpowiedzialności dużo mniej rozmawiamy z powodów oczywistych – jest to dla wielu niewygodne lub nie ma znaczenia. Dla mnie to ma ogromne znaczenie i nie mogę pozbawić się odpowiedzialności, która jest opisana i skodyfikowana w określonych przepisach prawa.
  • Chciałbym, żeby to była autentyczna przestrzeń do rozmawiania wprost, bo uważam, że tak jest łatwiej i można oszczędzić trochę czasu. Jednak do każdej dyskusji potrzebne jest minimum kompetencji i minimum rozumienia tego środowiska, w którym przychodzi nam funkcjonować: mam na myśli środowisko finansowe, prawne, instytucjonalne.

~ Irek Grin:

  • Jeśli mogę o coś prosić przyszłą radę – z perspektywy różnych moich doświadczeń pracy w kulturze – to o to samo, o co apelowałem we wcześniejszej wypowiedzi nt. Grupy Kultura Wrocław. Zanim będziecie Państwo roztaczać wizje, zacznijcie od uporządkowania wiedzy, zacznijcie od tego przysłowiowego audytu, bo w samej konstrukcji polityk kulturalnych różnego typu jest dużo dobrze pomyślanych i zapisanych rzeczy i nie ma co tych drzwi wyważać. Po prostu trzeba się o nich dowiedzieć. Zacznijmy od uwspólnienia wiedzy: powiedzmy sobie wszyscy, gdzie jesteśmy, bo wtedy będzie nam łatwiej mówić, dokąd idziemy.

PYTANIA WIDZÓW

Jak często planuje pan spotkania rady? Czy są możliwe wspólne spotkania kilka razy w roku i na ile wiążące będą dla pana jej opinie?

  • Wszystko wynikać będzie z harmonogramu pracy i tego, jak zdefiniujemy sobie zadania. Jestem prezydentem milionowej metropolii i w związku nie mogę z każdą radą spotykać się raz w tygodniu albo nawet raz w miesiącu. Przy urzędzie Prezydenta Wrocławia działa kilkanaście tego typu ciał opiniodawczo-doradczych, aczkolwiek wydaje mi się, że spotkania raz na kwartał są możliwe. Nie chciałbym teraz definiować ich częstotliwości, bo to naprawdę będzie funkcjonować w odniesieniu do tego, na co się umówimy i co będziemy chcieli zrobić, ale przypominam, że ja nie pracuję sam. Moi współpracownicy będą do dyspozycji członków rady.
    ~ Jacek Sutryk
goście
Irek Grin
Aldona Machnowska-Góra
Agata Skórzyńska
Jacek Sutryk
moderacja
Piotr Jakub Fereński